Zioła, które mogą pomóc w boreliozie i bartonelozie

Wypróbowałam wielu różnych ziół, jedne pomogły, inne nie (lub też po prostu nie zauważyłam efektów). Opiszę tutaj doświadczenia, które zdążyłam zebrać.

Pierwszym wypróbowanym przeze mnie ziołem był czystek. Wszędzie w internecie można znaleźć informacje, jaką ma on moc w walce z boreliozą. Pierwszy kupiony przeze mnie czystek to najbardziej popularny cistus incanus, który owszem, może w jakiś sposób zwiększa odporność organizmu, ale to nie jest gatunek, który może się przydać w walce z boreliozą. Czystek, który ma szansę pomóc w tej chorobie to czystek kreteński (cistus creticus). Ja osobiście nie zauważyłam różnicy również po tym drugim gatunku czystka. Podobno bardzo ciężko jest kupić ten gatunek czystka, bo słyszałam, że zbieracze pod tą nazwą sprzedają każdy czystek, który znajdą. Patrząc na cięte zioło z pierwszego i drugiego zakupu nie widzę szczególnej różnicy. Więc być może tu tkwi tajemnica, dlaczego mi nie pomógł. 

Następnie wypróbowałam nalewkę ze szczeci. Na początku wydawało mi się, że czułam po niej lekką reakcję Herxheimera (bóle drobnych stawów), jednak szybko minęło, a poprawy żadnej nie czułam. Nalewkę ze szczeci testowałam nie biorąc równocześnie niczego innego. Niestety w trakcie objawy (neurologiczne) postępowały. Mój ojciec, który ma boreliozę stawową uważa, że dzięki tej nalewce przed długi czas nie miał bólów stawów. Lekarze ILADS mówią, że nie na wszystkich działa, ale jak działa to dość silnie. Być może zależy to od gatunku i miejsca usadowienia krętka?

Nie odstawiając nalewki ze szczeci, zaczęłam eksperymentować z ziołami z podstawowego protokołu Buhnera. Zakupiłam drugie wydanie jego książki "Healing Lyme" i zaczęłam eksperymentować. Zioła te można brać w różnych formach - proszku, nalewek lub ekstraktów. Niektórzy uważają, że nalewki działają najlepiej. Buhner natomiast pisał, że on przyjmuje w proszku, a organizm sam sobie wyciągnie z ziół to, czego potrzebuje. Zgodnie więc z moją biblią ja zakupiłam zioła w proszku (mielone). Od samego początku kupowałam zioła w Magicznym Ogrodzie i pomimo, że na jego temat powstały w sieci różne kontrowersje, uważam, że zioła te są bardzo dobre jakościowo - mnie pomogły.
Więcej szczegółów odnośnie stosowania protokołu w formie mielonego zioła opisałam tutaj. Po około 2 tygodniach stosowania rdestu japońskiego zaczęła znikać mgła umysłowa, problemy z pamięcią i koncentracją - bez jakichkolwiek skutków ubocznych. Koci pazur nie dał aż tak spektakularnego efektu, jednak po około 6 miesiącach stosowania wraz z innymi ziołami pobudzającymi układ odpornościowy (zioła te są opisane niżej, przy okazji protokołu na bartonellę) wyniki badań morfologii znacznie się poprawiły - zwiększyła się liczba neutrofilii (z 20% do 45.9%, gdzie norma wynosi 40% - 80%). Neutrofile mam w normie po raz pierwszy od momentu rozpoczęcia ostrych objawów, 2 lata temu. Próbowałam zioła rozmieszać w wodzie, ale proszek osiada na dnie, a liczba łyków niedobrego płynu drastycznie się zwiększa ;) Najłatwiej jest mi włożyć proszek na łyżeczce do ust i od razu popić wodą - trzeba tylko uważać, by w trakcie tego procesu nie zrobić wdechu (aby nie wciągnąć proszku do płuc, jest to niezbyt przyjemne). Andrographis pozwolił zaobserwować najwięcej efektów, szczególnie, że jak to przy boreliozie, proces zdrowienia jest okupiony reakcjami Herxheimera ;) Po ustąpieniu tych reakcji dało się jednak zauważyć niezaprzeczalną poprawę (mówimy tu o dość powolnym procesie, trwającym miesiącami - po każdym miesiącu znikały bądź osłabiały się kolejne objawy). W moim przypadku zmniejszyło się osłabienie, a tym samym zwiększyła się wytrzymałość fizyczna, zniknęły bóle karku, pleców, stawów. Zniknęły "ataki" boreliozy. Z czasem reakcje Herxheimera zaczęły się pojawiać tylko wtedy, gdy akurat jakieś bakterie wyszły z ukrycia. Po 5 - 6 miesiącach stosowania protokołu Buhnera zmiana była ogromna. Ze stanu, w którym ledwo potrafiłam przejść 150m na tramwaj (a później musiałam długo dochodzić do siebie) doszłam do stanu, w którym przetańczyłam sporą część wesela współlokatorki i czułam po nim tylko zdrowe zmęczenie i ból stóp (od butów) :) Zdrowa jeszcze nie byłam, ale akurat doczekałam się wizyty u lekarza ILADS i na tym etapie do zestawu ziół dołączyłam antybiotyki. Więcej szczegółów na moim blogu.

Ze względu na to, że z badań i objawów jasno wynikało, że mam również bartonellę, w pewnym momencie do podstawowego protokołu Buhnera dodałam protokół Buhnera na bartonellę. Dlatego też nie mogę sukcesu przypisać tylko jednemu protokołowi :) Książkę w wersji angielskiej "Healing Lyme Disease Coinfections: Complementary and Holistic Treatments for Bartonella and Mycoplasma" można znaleźć w internecie na portalu chomikuj.pl ;)
Rdest japoński jest częścią wspólną obu protokołów, także jak już mówiłam, brałam go w postaci mielonego kłącza.
Nalewka sida acuta jest kolejnym najsilniej działającym ziołem - rozbija biofilmy (i to nie tylko w przypadku bartonelli) i zabija bakterie bartonelli. Z doświadczenia wiem, że należy zacząć od małych dawek (nawet 3 kropel) i stopniowo je zwiększać, bo inaczej można doświadczyć nieprzyjemnych odczuć, które Buhner tłumaczy właśnie rozbiciem biofilmu i uwolnieniem bakterii. Ja niestety zaczęłam od razu od jednej pipety i na własnej skórze przekonałam się, że te odczucia są przerażające - dreszcze i lodowate stopy oraz dłonie, których w żaden sposób nie idzie ogrzać, to tylko powierzchowny opis tego, co się w takim momencie odczuwa. Po miesiącu zniknęło wiele najgorszych neurologicznych objawów (uczucie, że za chwilę zemdleję, ciemnienie obrazu, łamanie w karku/kręgosłupie). Początkowo zamawiałam nalewkę w Magicznym Ogrodzie (i to ona miała takie magiczne działanie :), później zamawiałam tam już tylko suszone zioło i sama robiłam nalewkę. Nalewkę biorę już od około 8 miesięcy, teraz już tylko z obawy by objawy nie wróciły. Więc jeśli nie ma czasu/środków na zastosowanie całego protokołu, to rdest i sida acuta są najbardziej niezbędne (moim zdaniem).
Nalewkę alchornea cordifolia stosowałam tylko przez pierwsze 2 miesiące. Nie odnotowałam skutków ubocznych, ani znaczącej poprawy, ale pewnie każdy składnik protokołu jest istotny (w książce jest dokładnie opisane, w jaki sposób które z ziół ma utrudniać bartonelli przetrwanie w naszym organizmie :). Brałam 1 pipetę 3x dziennie.
Zioło houttuynia stosowałam najpierw w nalewce (2 pipety 3x dziennie), później w postaci zmielonego proszku (2 kapsułki '00' 3x dziennie). Zioło to podobno zabija bakterie bartonelli. Buhner pisze, że w przypadku bartonelli nie występuje reakcja Herxheimera, także nie czuć, gdy bakterie giną :)
Nalewkę red root stosowałam najkrócej ze wszystkiego - miała ona oczyszczać limfę z martwych bakterii i tym samym przyspieszać proces regeneracji. Brałam 1 pipetę 3x dziennie.
Mielony korzeń ashwagandhy spożywam w proszku już od 7 miesięcy. Skutkiem ubocznym może być senność, w moim przypadku zjawisko to nie wystąpiło. Wieczorem przed snem biorę płaską łyżeczkę, a rano i przed obiadem - niecałe pół płaskiej łyżeczki. Jest to kolejne z ziół, które podnosi odporność organizmu.
Cordyceps początkowo kupowałam w Magicznym Ogrodzie, ale ze względu na wysoką cenę w stosunku do dziennej dawki od wielu miesięcy już kupuję go z firmy NatVita. Podobnie jak większość ziół, cordyceps stosuję w postaci mielonej, 2 gramy 3x dziennie.
L-arginina podobno odgrywa istotną rolę w regeneracji uszkodzeń wyrządzonych przez bartonellę. Kupiłam dużą paczkę w Magicznym Ogrodzie i przez dłuższy czas brałam około 1g 3x dziennie, później obniżyłam dawkę do 500mg 3x dziennie. Z L-argininą należy uważać przy aktywnym półpaścu i paru innych przypadłościach - należy doczytać w książce. Ponadto może podnosić poziom glukozy we krwi.
EGCG i kwercetynę biorę w kapsułkach. Aczkolwiek zamiast dawek podanych przez Buhnera (800mg EGCG i 1200mg kwercetyny) stosowałam niższe ilości. Ważne jest, by brać obie rzeczy równocześnie, bo działają synergistycznie. Buhner poleca stosować je rano. Witamina E też wspomaga działanie EGCG, więc przez długi czas ją suplementowałam.
Nalewki z głogu nigdzie nie zdołałam nabyć, ostatecznie sama ją zrobiłam. Na oko była to nalewka 1:2, 50% - ale nie mam pojęcia jak należało ją zrobić. Nie zużyłam nalewki do końca, ponieważ głóg może obniżać ciśnienie krwi, które i tak mam już niskie. Kilka razy się przestraszyłam i odstawiłam.
Soki z granata to kolejny drogi składnik protokołu. Kupowałam soki nie zrobione z koncentratu i bez dodatku cukru. Wydaje się, że w trakcie gdy ten sok piłam, czułam się lepiej. Buhner zaleca pić co 4h, ale to jest trudne do wykonania, szczególnie dla osób pracujących...

Dodatkowo suplementuję:
- selen 100 - 200μg (pomaga w usuwaniu neurotoksyn)
- witaminę C
- witaminę D3 + K2MK7
- magnez Magnefar B6 Max (cytrynian magnezu)
- witaminę B complex

Przez dłuższy czas suplementowałam:
- cynk
- potas

Przy reakcjach Herxheimera w celu detoksykacji:
- woda z cytryną
- NAC
- chlorella - ostatnio kupuję z rozbitymi ściankami komórkowymi (broken cell walls), bo podobno lepiej się wchłania

Zainteresowanych własnoręcznym wykonaniem nalewek zapraszam tutaj :)



Uwaga!
Treści zamieszczone na tym blogu mają charakter wyłącznie informacyjny i edukacyjny. W żadnym wypadku nie mogą być traktowane jako forma konsultacji lekarskiej, czy porady dietetycznej.

2 komentarze:

  1. Witaj, dziękuję za poświęcony czas na napisanie tych wszystkich artykułów. Przekopując internet właśnie takich konkretnych informacji mi brakowało. Życzę zdrowia i wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, dziękuję za poświęcony czas na napisanie tych wszystkich artykułów. Przekopując internet właśnie takich konkretnych informacji mi brakowało. Życzę zdrowia i wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń